Dlaczego więcej nie pojadę na Festiwal Smaku do Gruczna…

przez TastePoland - Voytek

Festiwal Smaku w Grucznie… Mekka polskich poszukiwaczy dobrych smaków i regionalnych produktów. Firmowana nie tylko przez Slow Food, ale również przez Gault & Millau. Trafiliśmy w tym roku już na XI edycję tej imprezy. I co? Na pewno prędko tam nie wrócimy.

Malownicze Gruczno pod Świeciem od wielu lat gości Festiwal Smaku  – jedną z największych kulinarnych imprez w Polsce . Dwa dni, blisko 150 wystawców oraz 40 000 odwiedzająch. Impreza, o której rozpisują się wszyscy, którzy mają coś do powiedzenia w kwestii lokalnego smaku i regionalnych produktów. Chwalona i rekomendowana… nam nie przypadła jednak do gustu.

Można zapytać DLACZEGO? Skoro wszystkim się podoba! Z ręką na sercu… jest wiele pozytywów…
  • Na uwagę zasługuje organizacja. Kilka parkingów, tak że pomimo dużej liczby zwiedzających, nie było problemu by znaleźć miejsce do zaparkowania auta. Gazetka festiwalowa od razu była dodawana do biletu parkingowego.
  • Zebranie takiej ilości wystawców, też zasługuje na uznanie. Była strefa Slow Food, jak i Trzech Znaków Smaku. Do tego sekcje z miodowymi, serowymi czy nalewkowymi straganami dawały szanse na to by od razu łatwo udać się w miejsce, które nas interesuje. Można było spróbować, porównać, przetestować i wybrać dokonać najlepszego wyboru bez biegania po całym terenie Festiwalu. A jest gdzie biegać 🙂
  • Teren to pięknie położone łąki nad rzeczką obok Starego Młyna i sam spacer już jest przyjemnością. Można sobie znaleźć miejsce na mały piknik i gdzieś z boku zrobić imprezkę na własną rękę. Przejść po straganach kupić trochę serów, jakieś wędliny, trochę pieczywa, a dla tych co mogą jakieś wino, czy nalewkę i cieszyć się smakiem na pewno lepszym niż w zorganizowanych miejscach.
  • Udało się nam znaleźć też kilka perełek – które powędrowały z nami do Wawy. Miód malinowy i spadziowy z Pasieki Dworskiej, dżem wiśniowy z czosnkiem pieczonym i ciasteczka owsiane (Wygrana w konkursie Smak Roku) z Miód Malina, czy też półgęsek z Kociewskich Specjałów z Gęsiny firmowane przez Slow Food Gruczno. W miodzie można było się zakochać od pierwszej łyżeczki – pełen smaku i aromatu takiego jakiego dawno nie próbowałem. Tak samo jak wspomniany dżem – dawno nie próbowałem tak ciekawego połączenia smaków. Półgęsek koniecznie chciałem spróbować 😉
Więc gdzie jest problem?
  • Nie lubię atmosfery festynu 

    Dla mnie poszukiwanie smaków to coś więcej niż przepychanie się od stoiska do stoiska. Miałem wrażenie, że to trochę bardziej „ludowa” wersja wszelakich warszawskich targów śniadaniowych. Trochę to zbyt mało by jechać tam 300 km… na szczęście dla nas był to kolejny przystanek na trasie naszej kulinarnej sierpniowej podróży. Do tego przed samym miejscem festiwalowym mamy szereg „dzikich” stoisk, ze wszystkim – od skrobaczek do warzyw, poprzez biżuterię z Włoch, po balony dla dzieci… Można kupić dużo, przeżyć zdecydowanie mniej…

  • Nie lubię kompromisów

    W zakresie stoisk „do konsumpcji na miejscu” Gruczno moim zdaniem poległo. Uważam, że dobry smak wymaga również odpowiedniej oprawy. Niekoniecznie musi być to od razu pięciogwiazdkowa restauracja, ale mówię zdecydowane NIE plastikowym talerzom i sztućcom.  Przesuszonym pstrągom z grilla, zimnym krokietom i pływającym w tłuszczu gęśburgerom. Starajmy się by było smaczne i apetycznie podane. Nie bójmy się czasami zrezygnować z jakiegoś dania – jeśli nie jesteśmy w stanie dobrze go przyrządzić czy podać na miejscu. Uliczne jedzenie może być naprawdę super. Warto zobaczyć jak wyglądają targi w Azji, czy gdzieś na Bliskim Wschodzie. Często nie można przejść obojętnie obok straganów wyłożonych jedzeniem: rybami, owocami i innymi cudami. A to się snułem nie mogąc się zdecydować co wybrać… i nie dlatego, że nie wiedziałem co, a  raczej poszukiwałem „mniejszego zła”.

    Może warto zadbać o lepszą selekcję wystawców – upewnić się, że są w stanie zadbać o jakość tego co chcą serwować. Wymusić jednolite podejście do tego, jak podajemy i przygotowujemy dania – fajnie papierowe talerzyki, drewniane sztućce, czy papierowe torby. Dobrze by uczyć, że dobre jedzenie nie kończy się na tym by było zrobione z dobrych składników, ale również na smak i samo kulinarne doświadczenie wpływa to jak jest podane.

  • Lubię mieć pewność, co do jakości i świeżości tego, co kupuję

    Fajnie jest pojechać i kupić coś od producenta. Szczególnie, że nie zawsze łatwo jest znaleźć aż tyle ciekawych produktów w jednym miejscu. Nie mam problemu z kupnem dżemu, czy miodu – natomiast z wędliną, czy serem… mam już większy. Po pierwsze nie wiem, jak trafiło to na miejsce, później jak sobie radziło w 30 stopniowym upale, a na koniec jak to dotransportować bezpiecznie do domu. Wybierając się tam na zakupy warto pamiętać, by zabrać ze sobą turystyczną lodówkę.

Podsumowując

Jeśli lubisz atmosferę pikniku, masz ochotę pomyszkować po straganach, kupić co nie co i coś zjeść oraz uważasz, że w 3 punktach powyżej się czepiam  – Festiwal Smaku w Grucznie jest dla Ciebie. Mi natomiast nie przypadł go gustu. Będę nadal poszukiwał ciekawych miejsc, produktów, smaków  i kulinarnych doświadczeń… natomiast odpuszczę sobie wyjazdy na tego typu imprezy.

Oficjalna strona festiwalowa:

www. festiwalsmaku.eu

Strony naszych fawortów:

Miody Dworskie – www.miodydworskie.pl

Miód Malina FACEBOOK

 

Sprawdź również:

11 komentarzy

Slowlife 04/09/16 - 22:22

[…] Dlaczego więcej nie pojadę na Festiwal Smaku do Gruczna… […]

Odpowiedz
Rawena 06/06/18 - 05:53

Wiem, czepiam się…już chyba genetycznie tak mam… Ale w Azji na targowisku dostaniesz jedzenie zawinięte w a/liść, b/kawałek folii, c/gazetę, d/na plastkiowym talerzyku.
W przypadku zup możesz liczyć na a/ plastikowy talerzyk/miseczkę, b/woreczek strunowy, c/ jako białas nawet możesz dostać słoik. Jeśli chodzi o sztućce, to wszechobecny plastik króluje. Nie licz tam na jednolite naczyńka. Pod względem czystości Gruczo bije wszystkie wschodnie targowiska na głowę, pod względem zapachów jest nieco uboższe, nie ma w nim feeri zapachów wymieszanych ze smrodem gnijących resztek roślinnych i mięsnych, nie ma straganów z folii rozłożonej na ziemi. Ale i tak będę wracać….I do Gruczna i do Azji, bo każde z tych miejsc jest inne i każde piękne na swój własny sposób. Za to do takiej np. Warszawy…jadę jak muszę, bo jest droga, przereklamowana i jakaś taka nie przyjemna dla gości.

Odpowiedz
TastePoland - Voytek 06/06/18 - 09:02

Nie chcę sie czepiać bo to też mam w naturze 🙂 ale trudno porównywać azjatycki targ z imprezą, którą firmuje SlowFood, który z założenia ma promować „właściwe” zachowania. Jak sama piszesz w Azji, to liście, folie, papier i oczywiscie plastik, tu można byłoby o to lepiej zadbać.

Co do Wawy, każdy ma prawo do swoich osądów. Polecam jak będziesz w okolicy, odwiedzić otwartą w zeszłym roku Halę Gwardii, jest o niebo mniej „nadęta” niż Hala KOszyk.

Odpowiedz
Jerzy 07/08/18 - 18:30

Dodam tak od siebie ceny mogłyby być trochę niższe co niektórych produktów i scena artystyczna moim zdaniem jest bardzo uboga co przyczynia się do tego ze raczej nie odwiedzę ponownie Gruczna a można by było zaprosić przyjaciół choćby z Białorusi polecam zespoły taneczno wokalne koto-Jurek

Odpowiedz
Anita Gołebiewska 24/08/19 - 20:02

Wszystko super czepiają się dupereli mi pasuje jest fajnie

Odpowiedz
TastePoland - Voytek 25/08/19 - 19:40

Absolutnie każdy ma prawo do własnej opinii. Ja napisałem dlaczego mi się tam nie podobało.

Odpowiedz
Ewa 25/08/19 - 16:07

Gruczno 2019 pierwszy i ostatni raz.Samowola cenowa kosmiczna,laska polskiej za 19 zł ,trochę wędzonej gęsiny i okrasa za 85 zł,kawałek pizzy 15 zł fakt że rewelacyjna !! Ulubiony cydr za 8 zł 0,5 litra ale naprawdę dobry,kurz,swąd grila,owady,sama natura, swojski klimat.Nie zdecydowałam się na czarninę którą uwielbiam bo zwyczajnie odstraszył mnie wygląd Pań obsługujących.Każdy ma wybór więc w przyszłym roku jednak nie pojadę.

Odpowiedz
TastePoland - Voytek 25/08/19 - 19:43

Dokładnie tak jak ze mną. Uważam, że jako impreza sygnowana przez SlowFood powinna mieć trochę inną formułę. Stąd też się na razie nie wybieram chociaż jak zwykle pewnie były tłumy ?

Odpowiedz
Ania 26/08/19 - 10:41

W tym roku po raz pierwszy wybrałam się do Gruczna jako wystawca produktów rzemieślniczych, z własnego ekologicznego gospodarstwa.Z przykrością, jako wielka orędowniczka idei slow food, udzielająca się, nie tylko w kraju, należąca do Slow Food Wielkopolska, stwierdzam: ta impreza nie miała NIC wspólnego ze Slow Foodem! Slow Food na poziomie kulinarnym promuje to, co najbardziej wartościowe: jedzenie zdrowe, świeże, różnorodne, lokalne, prosto od rolnika, sezonowe. Mamy końcówkę lata, otworzył się róg obfitości Natury… czy w Grucznie było choć jedno stoisko ze świeżymi warzywami, owocami? Czy można było zjeść z apetytem coś zdrowego, sezonowego? Niestety NIE! Moim zdaniem to festiwal niesmaku, odpust z dożynkami w najgorszym wydaniu. Gdyby Carlo Petrini zobaczył, co organizuje Slow Food Gruczno to by załamał ręce! Pojechałam tam z przekonaniem, że to impreza dedykowana dla wielbicieli SMAKU, a wróciłam zdegustowana, by w domu, po całym weekendzie męki, zjeść wreszcie coś smacznego…

Odpowiedz
TastePoland - Voytek 26/08/19 - 11:05

Pani Aniu szkoda, że nic się nie zmienia. Szkoda, że wpis nadal jest aktualny pomimo tego, że minęło już kilka lat. Pozostaje mi wierzyć, że kiedyś jako naród zrozumiemy, że nie każdy piknik na trawie i kiełbasa z grila zasługuje na miano „Slow Food”.

Odpowiedz
Mik 11/11/19 - 08:38

Byłem tam raz i to ostatni. Zgadzam się z w pełni z wszystkimi negatywnymi opiniami. Dodam, że mnie zirytował facet- zapowiadacz w kapeluszu z pawim piórem, który ze sceny bawił tłum żenującymi żartami rodem z remizy strażackiej. Do tego nie radził sobie z poprawną polszczyzną. Czy na tak masową imprezę tej rangi nie można zatrudnić zawodowego aktora lub profesjonalnego konferansjera.

Odpowiedz

Pozostaw komentarz