Kiedy ostatnio przeżyliście coś, co Was zaskoczyło tak naprawdę? W podróży, w kinie, w życiu czy w kuchni?
Dziś, gdzie wszystko jest już zrecenzowane, dokładnie opisane i obfotografowane coraz rzadziej mamy szanse na prawdziwe zaskoczenie… Takie, jak kiedyś, gdy wierzyło się w to, że prezenty przynosi Mikołaj i wówczas radość sprawiało Ci coś absolutnie nieużytecznego, a nie kolejny praktyczny sweter, który sam sobie wybrałeś, by później nie było niezadowolenia.
Wraz z wiekiem odczuwamy coraz mniejszą ekscytację, bo nie tylko dla tego, że po prostu coraz mniej rzeczy robimy po raz pierwszy… ale niestety też z powodu, że coraz mniej rzeczy chcemy robić spontanicznie.
Tak jest i z nami i Taste Poland – chcemy być w fajnych miejscach i nie za bardzo ryzykować, by nie zmarnować okazji, bo zawsze nam brakuje czasu na kolejne próby. Często więc czytamy i szukamy… Jednym z naszych lepszych spontanicznych odkryć była Masuria Arte, na którą trafiliśmy jak była jeszcze trzema apartamentami w starym domu nad jeziorem, a nie luksusowym spa z pierwszych stron gazet. Czytając opinie innych i oglądając zdjęcia budujemy sobie określone oczekiwania i później to trochę jak z oglądaniem filmu na podstawie książki… Albo reżyser się wpasuje w nasze oczekiwania albo nie. Mój ostatni wpis o NoName hotel LINK spowodował poważne dyskusje u nas w domu, a że za surowo, a że tak na prawdę to było fajnie…etc. Niestety w głowie miałem już zbudowane inne odczucia, czym ma być luksus na końcu świata więc jak tak czułem i tak to opisałem.
Właśnie wróciliśmy z Sycylii i pomimo naszych usilnych kulinarnych poszukiwań w Polsce przez całe wakacje najlepsze kulinarna niespodzianka zdarzyła się właśnie tam.
Spędziliśmy tydzień podróżując po wysypie, drugi natomiast miał być bardziej stacjonarny na południu nad morzem. Wynajęliśmy willę pod małą mieściną, która nazywa się Rosolini. W niedzielę, jakieś dwa dni po przyjeździe, zamarzyła mi się pizza na obiad. Długo nie myśląc – ruszyłem do miasteczka, by coś kupić. O zgrozo… okazało się, że na południu Włoch – pizza to tylko danie wieczorne. Odwiedziłem chyba, ze trzy pizzerie i nic… Nie było ochoty na kolejny makron… miała być pizza… i Pola i ja, już to zadecydowaliśmy… Kasia, nawet się z nami zgodziła. Więc nie chcąc rozczarować rodziny… szukałem dalej. W miasteczku jednak nie znalazłem nic. Pamiętałem jednak, że mniej więcej 500m od naszego domu był znak kierujący do restauracji A’Cava. Cóż była to moja ostatnia szansa… Pojechałem… sama droga była już fascynującą podróżą – krętą drogą w głąb jakiegoś wąwozu…
Zupełnie szczerze oczekiwałem czegoś a’ la budka z hotdogami, a zaskoczył mnie niewielki budynek – z dość schludnie wyglądającą restauracyjką. Pizzy oczywiście nie było o tej porze, ale karta zwaliła mnie z nóg. To czego zawsze szukamy! Slow food, regionalne produkty i ciekawe dania… co do których mogłem się tylko domyślać, bo karta była tylko po włosku. Na szczęście jeden z czwórki właścicieli mówił po angielsku – więc zgodnie z jego wskazówkami wybrałem kilka rzeczy do zabrania do domu… Po 30 minutach, już w domu, zachwycaliśmy się smakiem – Ziemniaczanych kulek z kalmarami, Makaronem z krewetkami i migdałową salsą oraz Ravioli z pomidorami, bazylią i ricottą. Wow… byliśmy conajmniej w kilkunastu restauracjach na tym wyjeździe – mniej lub bardziej sprawdzonych, ale na nic takiego nie trafiliśmy.
Decyzja mogła być tylko jedna – wracamy. I wróciliśmy… nie raz. Po raz pierwszy tego samego dnia na pizzę – była niedziela a cała restauracja o 20h zapełniła się ludźmi. Po raz kolejny trafiliśmy przed samym wyjazdem… i tu nasze serce podbiło pistacjowe semifredo. Ten wpis nie ma być o tym, co tam było – zobaczcie sami na zdjęciach.
Ma być o niespodziankach…
Takie właśnie kocham – jedziesz po pizzę i trafiasz do kulinarnej światyni slow foodu, lokalnych produktów, zaskakujących smaków a podanych tak, że niejedna rekomendowana restauracja by się niepowstydziła. A do tego nie dalej niż 1km od Twojego domu. Chciałbym by takie niespodzianki zdarzały się nam w Polsce podczas naszych wypadów… Oczekuję ciekawych smaków, fajnych ludzi z historią, lokalnych produktów… Chciałbym być zaskakiwany i to pozytywnie!
A Was coś ostatnio kulinarnie zaskoczyło w Polce? Może coś nam podsuniecie 😉
Dla zainteresowanych: A CAVA Rosolini/Sycylia LINK Facebook
2 komentarze
Brawo za dzielenie się tym „jak jest”.
W Polsce staramy się na siłę „nikogo nie skrzywdzić”, a często niska jakość usług nam oferowanych wynika z tego, że nie umiemy wymagać. Za faux pas uważamy zwrócenie uwagi, oddanie dania, domaganie się zmiany pokoju w hotelu itp itd. Tak długo jak się tego nie nauczymy, tak długo będziemy często skazani na przeciętność.
Nie będę ukrywał, że po to robimy tego bloga… Może właściciel/manager nie będzie lubił naszych postów, ale jeśli weźmie sobie kilka uwag do serca… to będzie to, o co chodzi. Z drugiej strony warto pokazywać i uswiadamiać podróżujących, o tym co powinno być standardem.
Pozdrawiamy i zapraszamy ponownie