W tym roku wypadła Wielkanoc w Kaliszu… Cóż małżeństwo ma swoje zasady, kompromis to jedna z tych, których trzeba się nauczyć dość szybko. W naszym przypadku ustalone jest, że Święta raz u jednych raz u drugich rodziców.
Tak też smakuje Wielkanoc. Wprawdzie jest o niebo mniej sztywna niż tradycyjna Wigilia ale też ma kilka obowiązkowych punktów.
Kolejnym punktem jest malowanie jaj. Tak na prawdę, to po prostu gotowalnie ich w łupinach cebuli przez co nabierają charakterystycznej brązowawej barwy. Po natarciu ich masłem świeca się tak pięknie, że już im nic nie trzeba robić :-). W tym roku jednak trafiło się również grupowe zdobienie, bo jak są dzieciaki to i to musi być. Jak już jaja są gotowe… to czas złożyć koszyk, później do kościoła, poświecić i już można ucztować, choćby łupem miała paść kiełbasa wprost z koszyka.
Natomiast w okolicy jest kilka miejsc nagrodzonych przez Gault&Milaut czapkami wiec postaram się tam kiedyś zjawić i obiecuje własną ocenę umieścić na tym blogu.
Inne ciekawe miejsca na nocleg i jedzenie:
Pałac Tłokinia www.palac-tlokinia.pl
UPDATE 2019: Podobno w tym roku na święta będzie żurek 😉 / Obiecanej recenzji nie było, bo nie było warto 😉