QUO VADIS polskie wino?

przez TastePoland - Voytek

Czy polskie wino ma szanse na międzynarodową karierę? Czy jest za drogie, a może po prostu nie jest dobre? Czy powinno być w dyskontach, a może jednak nie? Czy ma szanse zwyciężyć z piwem i wódka? To tylko kilka pytań i rozważań jakie padły podczas branżowego dnia festiwalu BiałeCzerwone który zakończył się w poniedziałek 25 czerwca w warszawskiej Fortecy p. Kręglickich.

Ciężko znaleźć na te pytania jasną odpowiedź, gdyż punkt widzenia, zależy trochę od punktu siedzenia. Na scenie podczas debaty prowadzonej przez Tomasza Prange-Barczyńskiego spotkali się reprezentanci szeroko rozumianej branży od Agnieszki Rousseau z Winnicy Wieliczka, poprzez Szymona Milonasa – sommeliera, Piotra Petryka – restauratora, Sławomira Chrzczonowicza – dystrybutora aż po Małgorzatę Mintę – publicystkę i krytyka kulinarnego. Debata poprzedzona prelekcją Mariusza Kapczyńskiego z vinisfera.pl o historii i stanie polskiego winiarstwa.

bialeczerwone festiwal polskie wino taste poland debata

Jaki obraz się rysuje?

  • Polskie wino zdecydowanie przeszło do etapu poprawności, pijalności i dorównania światowym standardom. Oczywiście, nie mówimy o każdej polskiej winnicy i każdej butelce. Sami od kilku lat już się przekonujemy. Z roku na rok jest coraz więcej dobrych polskich win. Jeszcze kilka lat temu wzmianka o polskim winie przyprawiała o szyderczy uśmiech. Dziś gdy pojawi się na stole, potrafi nieźle zaskoczyć.
  • Magiczne słowo cena było odmienianie przez wszystkie przypadki. Z jednej strony cena bywa zaporowa – 50-60zł w detalu robi się grubo ponad 100zł za butelkę w restauracji. Można za to wybrać jakąś bezpieczną opcję, niż zdawać się na lokalne eksperymenty , jak ciągle co niektórzy mogą polskie wina postrzegać. Oczywiście pod warunkiem, że ktoś już się decyduje na wino w restauracji.
  • Kto lepszy Kraków czy Warszawa. Odwieczne pytanie.  Wydawałoby się, że hipsterska i trendseterska Warszawa powinna być pierwsza, jeśli chodzi o promocję polskiego wina. Niestety tak nie jest. Jak się okazuje to Kraków został podany jako przykład dobrej promocji. Po tegorocznym majówkowym krótkim pobycie śmiało możemy potwierdzić. Dziś nie tylko w kartach, ale i na tablicach z ofertą – polskie wina są magnesem, który ma zachęcić do odwiedzin. Wynika to z faktu, że Małopolska to jeden z większych winiarskich regionów Polski. My w krakowskiej „Enotece Pergamin” mieliśmy możliwość spróbowania niezłej selekcji polskich marek i do tego zaproponowanych z ciekawymi polskimi serami zagrodowymi i czy „polskim tapasami”.
  • Istnieje silna potrzeba odróżniania marek sklepowych od restauracyjnych, tak by jak najmniej dawać szansę na porównani cen.
  • Rozwój polskiej enoturystyki to jeszcze przed nami. Wprawdzie padł przykład Mierzęcina, czy Dworu Kombornia lecz pamiętajmy, że to oferty raczej z półki premium.
  • Pomimo „dobrego momentum” jeśli chodzi o polskie wino, ciągle jesteśmy na początku drogi. Dziś mała część wina trafia na rynek, część winnic jest w fazie rozruchu, a dobrzy winiarze nie mają problemów ze zbytem. Swoista moda i coraz większa liczba imprez winiarskich – jak chociażby festiwale czy festyny powoduje, że o polskim winie mówi się i chce się go próbować.

Pytanie przez ile czasu jeszcze tak będzie?

Co się stanie jak polskie wino trochę spowszednieje? Czy restauracje się najlepszym miejscem, gdzie będzie miejsce na winną inicjację?

Osobiście wątpię. Dziś jak podaje ostatni raport Makro Cash & Carry „Polska na talerzu” średnio na jedzenie poza domem w weekend 22% badanych zadeklarowało wydanie więcej niż 50zł na posiłek. Zanim kupowanie jakiegokolwiek wina w restauracji stanie się tak powszechne jak piwa czy drinka upłynie sporo wody w Wiśle.

Dziś trzeba walczyć O TEN PIERWSZY spróbowany kieliszek polskiego wina. I to niekoniecznie w restauracji! – Ja:-)

Warto by promocję i edukację na swe barki trochę wzięli winiarze!

Warto organizować takie spotkania jak to w Fortecy i otwierać swoje winnice dla zwiedzających. Nie wytrawnych enoturystów, ale właśnie na przysłowiowych Kowalskich.  Pokażcie, powiedzcie, dajcie spróbować – nie tylko wina, ale i lokalnych przysmaków! To oni będą o Was później opowiadać znajomym. To oni kupią u Was wino i poczęstują nim znajomych!

W ostatnim raporcie World Food Travel Association „Food Travel Monitor” – światowe dane pokazują że 29% badanych deklarujących się jako turyści kulinarni potwierdzała chęć odwiedzenia winnicy lub szlaku winiarskiego. Z kolei w Hiszpanii, w innym badaniu ta cyfra oscyluje w okolicach 50%. Dodatkowo blisko 80% z nich potwierdzało chęć zakupu wina. Wg Stowarzyszenia doświadczenia w miejscach produkcji takich jak winnica, czy browar będą tymi, które najszybciej będą się rozwijać na przestrzeni kolejnych lat. Na rozwój tego obszaru postawiliśmy wspólnie z dr hab. Karoliną Buczkowską-Gołąbek z Polskiego Stowarzyszenia Turystyki Kulinarnej w opublikowanym artykule o polskiej turystyce kulinarnej, który ukazał się na początku tego roku w ramach raportu „State of Industry” World Food Travel Association . link

W winiarstwie jest magia, sprytnie podsycana przez kino.

Szczególnie francuskie (widzieliście „Nasz najlepszy rok” Klapischa?). Nie każdy może pojechać do Francji, czy Hiszpanii by odwiedzić znaną winnicę. W Polsce, jak się dobrze poszuka to nawet nie musi być to jakaś ogromna wyprawa. Wprawdzie na miejscu można się rozczarować – szczególnie, że nie ma dębowych beczek, starych piwnic, kolekcji sięgających x lat wstecz. Brak receptur i sekretów przekazywanych z pokolenia na pokolenie. Stąd też niezmiernie ważna rola WINIARZA, który z pasją opowie o tym co robi i jak robi. O tym jak rozpoczynał i jak tworzył pierwsze wina. Warto powiedzieć o różnicach między szczepami oraz jak to możliwe, że z czerwonych winogron otrzymuje się białe wino. Warto opowiedzieć co jak powstaje wino, co powoduje, że jest dobre, czy złe. Jeśli do tego będzie i dobre wino i dobra lokalna przekąska ta historia ma prawo się sprzedać. Jak to słusznie zauważył jeden z panelistów „w winnicy i cena tak nie boli, a wino smakuje lepiej”.

Kilka zdjęć z tegorocznej majówki: degustacja w winnicy Chodorowa oraz atrakcyjna oferta odwiedzenia winnicy Sandomierskiej w hotelu w Sandomierzu. Co ważne w tym przykładzie WIDOCZNA informacja, przystępna cena oraz łatwa dostępność (zwiedzanie co godzinę).  Nie trzeba było szukać – stała przy drzwiach wejściowych do restauracji obok wystawki lokalnych produktów.

Mam nadzieję, że ofertą winnych doświadczeń będzie się rozwijała! Dla mnie za każdym razem są to niezapomniane wspomnienia.

Sprawdź również:

Pozostaw komentarz