Szukacie relaksującego miejsca do weekendowej ucieczki za miasto? Podpoznańska agroturystyka Luliraj z założenia ma być właśnie takim miejscem. A czy jest? Trafiliśmy na tam na skrócony majowy weekend… i chcemy się podzielić z Wami naszą subiektywną opinią.
Dlaczego TAK?
-
Idealny dojazd
Pomimo 360km odległości z Warszawy od Maniewa, dzięki autostradzie, można się znaleźć tam w 3 godziny, czyli krócej niż nieraz zajmuje dojazd na Mazury.
-
Wiejski klimat
Luliraj znajduje się na działce we wsi. Dzięki pomysłowemu zagospodarowaniu przestrzeni, piejącym obok kogutom i świergocącym ptakom można bardzo szybko poczuć klimat wiejskiego relaksu.
-
Ciekawy wystrój miejsca, dbałość o szczegóły i duża doza estetyki właścicielki.
Widać, że właścicielka Pani Agata na designie się zna. Stworzyła urokliwe miejsce, pełne wielu smaczków.
W obiekcie znajdują się cztery gustownie urządzone pokoje. My wylądowaliśmy na piętrze w pokoju WODA. Duży i przestronny, dodatkowo z ogromnym łóżkiem, z oknem, przez które można oglądać piękny widok na okoliczne pola i magiczny zachód słońca.
Jadalnia dla gości na ganku domu właścicielki zachwyca stylem i dbałością o detale. Do tego schowane w szafce domowe przetwory… wiele obiecują.
-
Hamak i miejsca do chilloutu
Dla mnie osobiście każde miejsce z hamakiem ma dodatkowe punkty 😉 Tu natomiast oprócz hamaka są wygodne kanapy by usiąść i poczytać, czy też mały stoliczek obok domu. Każdy z gości może znaleźć miejsce dla siebie by oddać się zadumie…
I co? Podoba się? Nam do tej pory tak… natomiast warto wspomnieć, że w naszym odczuciu Luliraj… ma też i minusy. Zrzucam to na karb tego, że miejsce jest czynne dopiero drugi sezon.
Co warto zmienić (w naszej opinii)?
-
Wprowadzić domowy klimat i trochę więcej luzu.
Pani Agata chce być „perfect” i niestety objawia się to tym, że brak jest luzu charakterystycznego dla miejsc, gdzie właściciel czerpie również z tego przyjemność, a goście traktowani są jako mile widziani dobrze znajomi, a nie tylko klienci, co chwilę proszący o coś.
Drobiazgi jak chociażby zaproponowanie kawy, czy herbaty po przyjedzie, czy proste pytanie, czy może czegoś nie potrzeba, są często miłym standardem. Warto to wprowadzić, a będzie na pewno sympatyczniej.
Nie wspomnę o sprawach grubszego kalibru … jak nasze 15 minutowe spóźnienie na śniadanie, które zaowocowało tym, ze zastaliśmy nasze talerze z praktycznie zimnym śniadaniem stojące i czekające na nas na stole. Czegoś takiego, jeszcze nie widziałem, a podróżuję już dość długo. I tu nie myślę tylko o domu, gdzie każda dobra gospodyni trzyma swoje danie „na przysłowiowej” kuchni, by podać ciepłe, nawet jak ktoś się spóźnia. Będąc na wakacjach ma się prawo do odrobiny luzu, a nie odbijania czasowej karty jak w korporacji.
-
Dać śniadaniową wolność wyboru
Absolutnie nie kupuję konceptu zaproponowanego przez właścicielkę i dla mnie to chyba jeden z największych minusów tego miejsca. Codziennie rano, proponuje coś innego, jakieś danie niespodziankę. I tu było by fajnie, gdyby śniadanie dawało jakąkolwiek opcje wyboru, bądź też gwarantowało, że każdy może znaleźć coś dla siebie.
Pierwszego dnia była fasolka na ciepło z bekonem, domowy chleb, twaróg, dżem i ciasto. Dzieci na śniadanie nie jadają fasolki (nawet te, co jadają jak Pola prawie wszystko). Na szczęście kolejnego dnia poprosiliśmy dla niej o owsiankę, bo placuszków kukurydziano-cukiniowych również nie lubią. A poza placuszkami, jajkiem po benedyktyńsku i granolą z jogurtem nic więcej nie było. Ja ze śniadania wyszedłem po prostu głodny.
Kocham śniadania, gdzie mam wybór, mam wiejskie domowe wędliny, jaja, nabiał, warzywa – tu dla mnie było „minimalistycznie”… może i autorsko i ładnie podane, a to nie to czego szukamy jako rodzina.
-
Stworzyć mini kawiarnię
Luliraj to takie miejsce, gdzie chce się zapaść z książką na kanapie, poleniuchować na hamaku. Do tego idealnie przydałby się kubek kawy, orzeźwiająca lemoniada czy domowa drożdżówka z domową konfiturą. Można by spróbować oficjalnie wystawić tablicę z odręcznie napisanymi kredą opcjami dnia. Zakładam, że każdy z chęcią by się na coś mógł skusić a i właścicielce dałoby szansę na dodatkowe parę złotych zarobku.
-
Podłączyć WIFI w pokojach
Rozumiem, że dla części osób może to nie mieć znaczenia… natomiast dla mnie jest to ważne, by znowu mieć wolność wyboru i móc zadecydować czy się chce z tego skorzystać, czy nie…
Podsumowując: Luliraj jest jak niedoprawiona zupa. Wszystkie dobre składniki są już w garnku… ale ciągle brakuje smaku. Tego co, przesądza o tym, że prosimy o dokładkę lub grzecznie dziękujemy. Tu potrzeba jeszcze trochę czasu i sporo pracy Pani Agaty, by zapewnić, że Luliraj jest miejscem wyjątkowym. Takim do którego chce się wracać.
Dziś napewno jest pięknie, co widać na zdjęciach, ale my na razie powrotu tam nie planujemy.
LULIRAJ
Maniewo 19
64-605 Wargowo
www.luliraj.com
Co do zobaczenia w okolicy?
Kórnik link do strony
Rogalin link do strony
Wąsowo link do wpisu Taste Poland
2 komentarze
Bardzo celna recenzja Luliraju, tyle ze w czasie naszego pobytu minusy przesłoniły plusy…na pewno tam nie wrócimy 🙂 wszystko psuje właśnie Pani Agata. Pozdrawiam.
My też ?