sandomierz taste poland ratusz

SANDOMIERZ – Mekka polskich foodies? Dlaczego nie!

przez TastePoland - Voytek

Sandomierz. Nasze największe objawienie tegorocznej majówki! W poszukiwaniu smaków i przeżyć zwiedzaliśmy południe Polski. Dopiero w drodze powrotnej odkryliśmy prawdziwą perełkę. Na nocleg zatrzymaliśmy się właśnie w Sandomierzu. I co? Zakochaliśmy się w tym pięknym miejscu, na tyle… by chwilę później tam powrócić. Miasto z historią, ale również z widoczną na każdym kroku młodzieńczą energią! Pełne smaków i smaczków dla miłośników odkryć kulinarnych.

Położony na 7 wzgórzach Sandomierz (stąd też czasami pojawiająca się nazwa Mały Rzym) to malownicze miasteczko o niesamowitej historii. Już w czasach Bolesława Chrobrego Gal Anomim wspomina o Sandomierzu jako jednym z głównych grodów Polski. Nie ma on jednak za wiele szczęścia, gdyż wielokrotnie był niszczony przez najazdy Tatarów i Litwinów. W II połowie XIVw za sprawą dynamicznie rozwijającego się handlu i wsparcia Kazimierza Wielkiego nastąpiła odbudowa miasta, które możemy do dziś podziwiać.

Z dawnych murów miejskich pozostały niewielkie fragmenty oraz brama Opatowska – jedno z głównych wejść na Sandomierska starówkę. Warto zobaczyć budynek ratusza na brukowanym rynku otoczonym malowniczymi kamieniczkami. Pod Rynkiem przebiega fragment podziemnej trasy.

Warto zobaczyć również Dom Długosza, w którym mieści się Muzeum Diecezjalne, Zamek oraz liczne kościoły.

Dla miłośników historii jest więc sporo do zobaczenia. A co z „foodies”? Będziecie zachwyceni.
Po pierwsze. Jak wejdziecie na starówkę uderzy Was ogrom wszelkich smakołyków. Rzemieślnicze lody. Bardzo proszę – nie jakieś zwykłe. Mogą być z sandomierskiego jabłka, mogą by z burka. Sandomierskie krówki, sandomierski bezalkoholowy cydr sprzedawany wprost z dystrybutora. A może sok? Jest i tłoczony sok jabłkowy. Są sandomierskie zapiekanki, sandomierskie proziaki, sandomierski cebularz… Prawie wszystko jest sandomierskie 🙂

Polecam odwiedziny w Sandomierskiej Spiżarni (ul. Sokolnickiego 10) by zobaczyć co jeszcze można tam dostać. Na pewno na uwagę zasługują zagrodowe sery – zarówno z Serowni Podłazy, jak i te Od Dziedzica. Można kupić również Fasolę Wrzawską, jeden z kilku produktów wpisaną na unijną listę „Chroniona Nazwa Pochodzenia”.

Oczywiście jest i gdzie zjeść. Nam do gustu przypadły dwa miejsca „W starej piekarni” przy ul. Ks. Rewery oraz Bistro Podwale na ul. Podwale 9.
To pierwsze – piekarnia, gdzie również podają posiłki. Dość proste wnętrze, gdzie przy dużych drewnianych ławach, można spróbować coś z bardzo krótkiej karty. Jak byliśmy były 3 zupy i zapiekane pierogi.
Co mogłem wybrać jak nie żurek, a dziewczyny pierogi 🙂 Zanim zjawiły się nasze dania, była szansa na darmowy bufet. Świeżutki chleb, smalec i kiszony ogórek – super pomysł. A na deser była drożdżówka ze śliwkowym dżemem.
Dania warte spróbowania. Ciekawostka w żurku pływała kiszona kapusta. Pierogi mieliśmy w wersji „zdekomponowanej”, gdyż normalnie są polane jogurtowym sosem oraz posypane pieczoną papryką. W smaku i wyglądzie bardzo przypominają litewskie kibiny. Co ciekawe restauracja działa okresowo i tylko do momentu aż nie skończą się przygotowane na ten dzień specjały 😉

Na kolacje wybraliśmy coś mniej tradycyjnego. Polecane przez TripAdvior – Bistro Podwale. Było tak super… że kolejnego dnia wróciliśmy tam na obiad. Ciekawa karta! Wpadła nam w oko od razy deska serów. A na główne kaszotto (zakładam się, że domyślacie się, że nie dla mnie) 😉
oraz hamburger. Powiem tak… pycha ;-).

Myślicie, że to tyle do zobaczenia w Sandomierzu? Błąd… dopiero się rozkręcam ;-). Sandomierz to również wino i winnice. Wyjątkowe lessowe podłoże i relatywnie ciepły klimat zaowocowały tym, że Sandomierz to ogrodnicze zagłębie. Dziś w wielu miejscach znajdziecie informacje o szlaku wina, a jednocześnie w restauracjach możecie spróbować lokalnego wina, a w sklepach bez problemu je kupić.
Pierwszą winnicę w tych okolicach założyli dominikanie w XIII wieku (około 1226r!!!). Nie przetrwała do naszych czasów ale w 2012 roku została odtworzona na przyklasztornym stoku i dziś można ją podziwiać – to winnica Św.Jakuba. Podobno można się umówić na zwiedzanie po kontakcie telefonicznym, ale wina jeszcze nie sprzedają.
Obok miejsce znalazł – mały barek – „Dominikańskie smaki”. Wspaniały widok na Zamek, winnice, starówkę i Wisłę można się napić (nawet na kieliszki) win z lokalnych winnic. Niestety jedzeniowo dość rozczarowuje. Obiecane „dominikańskie smaki” to żurek, pierogi i bigos w bardzo barowym wydaniu w plastikowych naczyniach…. Szkoda, bo i nazwa i miejsce z potencjałem. A gdyby tak „Żur brata Tomasza”, do tego czy „Pierogi babci Józi”, która klei je na miejscu? Od razu robi się bardziej klimatycznie. Tak czy owak – dla widoku i kieliszka wina warto zajrzeć.

Jeśli o winie to działa tu „Sandomierski szlak winiarski”. Obejmujący swym działaniem kilka z lokalnych winnic. Nam podczas majówkowego pobytu wpadł w oko plakat zachęcający do odwiedzenia „Winnicy Sandomierskiej”. Podczas imprezy „Białe-Czerwone” okazało się, że jej właściciel pan Marceli miał stoisko koło „Chodorowej” i tak od słowa do słowa wyszło, że jak będziemy jechać to koniecznie musimy go odwiedzić.

Co ważne. Do „Winnicy Sandomierskiej” można dojechać własnym autem, bądź też zamówić transport busem. http://www.winnicasandomierska.pl/2-uncategorised/33-busem-winnicy-sandomierskiej-na-degustacje. My oczywiście pojechaliśmy busem :-).

Winnica leży w okolicach miasteczka Dwikozy, 7 km od Sandomierza. Zajmuje około 2h i jest systematycznie powiększana. Pan Marceli ma winiarstwo we krwi. Już jego dziadek w latach 30tych prowadził winnicę i wytwarzał wino. Niestety zlikwidowana została w latach pięćdziesiątych i dopiero jego wnuk z żoną postanowili powrócić do rodzinnej tradycji, stawiając nie tylko na produkcję wina, ale również otwarcie winnicy na turystów. Stąd też ten plakat, który widzieliśmy wcześniej.

Na zwiedzanie Winnicy Sandomierskiej nie trzeba się umawiać, co godzinę startują wycieczki zwiedzanie + degustacja. Oczywiście od razu można kupić wino. Wprawdzie kupiliśmy 3 butelki półwytrawnego Solarisa, ale po tygodniu… została już tylko jedna. Na nasze usprawiedliwienie – były 0,5 i mieliśmy gości, którzy byli zaskoczeni i zachwyceni tym winem. My też 🙂 Ma miejscu musieliśmy również spróbować zagrodowych serów „Od Dziedzica”. Dziedzicem okazał się nie kto inny niż tata pana Marcelego, który ma własną serowarnie w okolicach Ćmielowa. Wprawdzie. chcieliśmy tam dotrzeć w niedziele, ale się nie udało.

Mam nadzieję, że do Sandomierza jeszcze wrócimy! Jak widzicie – sporo można zrobić. Dla mnie objawił się jako zdecydowanie fajna weekendowa opcja dla warszawiaka. Da się dojechać w 3h i jest na prawdę co zjeść i co zrobić! Jeśli chodzi o turystykę kulinarną, dla nie to jeden z lepszych polskich przykładów, chociaż pewnie ciągle za mało znany. Mamy fajne produkty, ciekawe restauracje i imprezy, które warto odwiedzić. Co roku odbywa się tutaj „Czas dobrego Sera i Wina”, czy też „Święto Młodego Wina”. Czego więc Sandomierzowi do szczęścia potrzeba? Dalszego rozwoju produktów lokalnych i więcej promocji! Warto zastanowić się co ma znaczyć marka „Sandomierski smak”. Czy wszystko, co będzie nazywało się sandomierskie to się sprzeda?

Przez ostatnie 5 lat jakie podróżujemy po Polsce nie widziałem miejsca z takim potencjałem turystyki kulinarnej i tak zaawansowanego w tej drodze. Wierzę, że pewnego dnia Sandomierz ma szansę by się stać mekką polskich foodies, którzy będą tu przyjeżdzać po niezapomniane wspomnienia związane z winem, serem i dobrym jedzeniem.

Sprawdź również:

7 komentarze

Sandomierzanin Friday August 3rd, 2018 - 09:31 AM

Do autora. Połowa a nawet większość tych produktów nie jest produkowana nawet na naszych terenach a co dopiero w Sandomierzu. Produkty są tylko ładnie przystrajane w etykietki Sandomierz czy Ojciec Mateusz a Wy turyści łykacie to jak małe dzieci heh. Śmiać mi się chce jacy ludzie są naiwni. 😉

Odpowiedz
TastePoland - Voytek Friday August 3rd, 2018 - 04:37 PM

Dzięki za głos w dyskusji, ale chyba nie jest aż tak źle ;-). Akurat na to zwracam dużą uwagę i raczej większość z produktów o których pisałem powstają w Sandomierzu bądź okolicach. Dużą wątpliwość miałem co do Cydru Sandomierskiego, gdyż ani na etykiecie, ani od sprzedawców nie można było się dowiedzieć skąd pochodzi. Być może trochę na wyrost założyłem, że jeśli jest tolerowany w tylu miejscach jako “Sandomierski” tak też musi być :-(.
Zwracam również uwagę na to, by mimo wszytsko ostrożnie podchodzić do używania przymiotnika “Sandomierski”, gdyż nieuzasadnione użycie nie będzie mile widziane. W dobie internetu mało co można ukryć. Jeśli mylę się co do produktów daj mi znać! Pozdrawiam W.

Odpowiedz
Daria Friday August 3rd, 2018 - 03:26 PM

Warto dodać, ze restauracja „Bistro Podwale” powstała ze starej przechowalni/piwnicy dlatego tez jest niezwykle klimatyczna. Osobiście jestem tam z mężem przy każdej okazji(polecam carpaccio z buraka, zapiekanki z pate z wątróbki ❤️ i przepyszne desery). Warta uwagi jest także restauracja „Lapidarium pod Ratuszem”. Restauracja miała wielu właścicieli, wiele przeszła, ale ostatecznie jest jednym z naszych ulubionych miejsc. Klimatyczne miejsce w piwnicach ratusza. Poza tym jedzenie, może i nie jest jakoś bardzo wyszukane, ale niesamowicie smaczne! Nie wspomnę już o historii pięknego Sandomierza 🙂 Mama przewodniczka z zamiłowania, ja lokalna patriotka. Chętnie opowiadam o historii mojego miasta przyjezdnym znajomym. Jeśli chcecie wiedzieć więcej, śmiało piszecie 😉 Pozdrowienia z Królewskiego Miasta Sandomierz

Odpowiedz
TastePoland - Voytek Friday August 3rd, 2018 - 04:31 PM

Serdecznie dziękujemy za dopowiedzenie dalszej części historii. Pozdrawiamy serdecznie Sandomierz!

Odpowiedz
ANNA Friday August 3rd, 2018 - 11:05 PM

Polecam jeszcze Winnice nad Jarem i sławne już w Europie wino Regelt. No i sałatkę Willa pod Bramą właśnie w Willi. Suuuper ze nasze miasteczko się podobało. Zapraszamy ponownie. Jest jeszcze sporo do zobaczenia.

Odpowiedz
Ela Sunday August 5th, 2018 - 10:32 AM

Ten cydr, smalec, krówki nie są sandomierskie. A już cebularz czy proziaki to wielkie nieporozumienie niestety. Trzeba będzie się douczyć, jest ku temu okazja. Potem napisać post dementujący te doniesienia. Im mniej ludzi kupi to oszustwo tym bardziej prawdziwy lokalny produkt bedzie mial szanse. Turyscie można wybaczyć ale Ten krytyk coś mało krytyczny ?

Odpowiedz
TastePoland - Voytek Tuesday August 21st, 2018 - 04:19 PM

Pani Elu. przepraszam, ze dopiero teraz odpowiadam.
Może te produkty nie są sensu stricto regionalne, ale i tak są ewenementem w skali kraju, że aż tyle dzieje się wokół marki “sandomierskie”. Proszę mi wierzyć, że nie często to się spotyka. Moja sugestia była by jednak tego nie nadużywać. To już chyba rola lokalnej organizacji turystycznej. Miałem powazne wątpliowści co do cydru – gdyż na etykiecie nie było jasno określone, gdzie był wyprodukowany. (EU) Założyłem jednak, że jeśli jest na każdym rogu – nie może być to sciema, że się nazywa sandomierski.
Co do smalcu – sandomierski to może on nie jest 😉 ale jest częscią miejsca, które buduje narracje wokół pieczenia chleba, wiec nie widzę z tym problemu.
Podobnie z cebularzem (nawet jesli jest to luźne nawiązanie do tradycji sandomierskich Żydów) a znany jest głownie na Lubelszczyznie, czy proziaki. Wracaliśmy z Podkarpacia, a nigdzie nikt tak fajnie ich nie podał. Jeśli są ciekawie podane… dlaczego nie. Szczególnie, że Sandomierz znajduje się na styku tych dwóch regionów.
Pozdrawiam, W. Ps. Pewnie więcej zastrzeżeń miałbym do Zapiekanek – gdyż nie doszukałem się w nich żadnych lokalnych składników.

Odpowiedz

Pozostaw komentarz